Wczoraj mieliśmy humor anty chiński i postanowiliśmy zjeść pizzę ;) Nie udało się. W okolicy nie ma żadnej pizzerii.
Na poprawę nastrojów wybraliśmy się w poszukiwaniu ogródka piwnego. Tym razem z pomocą przewodnika Marty udało się:) Wprawdzie trzeba było się wybrać do centrum, ale czego się nie robi... ;)
Pojechaliśmy w okolice Shida.
W Warszawie można się piwa napić w zasadzie wszędzie. Tu nie jest to aż takie proste.
Ale dla chcącego nic trudnego :)
Ogólnie to dziwne maja zasady w tym kraju. Wyobrażacie sobie takie happy hours w Polsce??? Chyba by zbankrutowali ;)
My niestety byliśmy tam trochę po 21 więc już się nie załapalismy na 10-cio godzinne happy hours.
Jest jeszcze coś do czego cięzko jest się przywyczaić.
Po piwku poszliśmy na Night Market. Bun oczywiście musiał wszystkiego spróbować
I nawet próbował pogadać z Panią po chińsku. trochę z tego śmiechu było ;) Mam z tego filmik, ale za duży żeby tu wrzucić niestety...
Po zjedzeniu wszystkich dziwnych, w większości ostrych rzeczy trzeba było ugasić pragnienie tajwańskim piwem... ;)
I jeszcze wszechobecne w Chinach Hello Kitty - tu akurat na koszu na śmieci :D
That's me
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
5 komentarzy:
dobre chociaz to piwo tajwanskie? ile%???
a propos komunikacji
http://pl.youtube.com/watch?v=HbHTIlLIcAY&feature=related
-i co z tego ze porozumiewaja sie w tym samym jezyku:D
A kupiliscie cos na tym Night Market? Jakiegos wedzonego chrabąszczyka? :P
Wędzonego nie. Ale koleżance jeden wlazł na nogę;) A one tu są wielkości małych myszy ;)
A na targu jedliśmy bliżej nie zidentyfikowane rzeczy, w większości owoce morza...
to był karaluch a nie chrabąszcz, ale nie ważne :)
Eeee tam czepiasz się :P
Kinguś - to wczoraj nie spojrzałam, ale to co piję w tym momencie ma 4,5% ;P
Prześlij komentarz