That's me

Moje zdjęcie
the escape from reality

środa, 10 grudnia 2008

Ostatni przystanek przed Taipei - Lukang

Nastepnego dnia chcieliśmy dojechać aż do Lukangu, które jest ok.100km przed Taipei. Niestety z wyjazdu rano znowu nic nie wyszło z uwagi na obfitująca w rozrywki noc;) Mimo to daliśmy radę się zebrać koło 12 i ruszyliśmy.

Lukang okazał się być z jednej strony dobrym wyborem, z drugiej złym. Złym ze zgledu na hotele. W mieście były ich aż dwa i w dodatku nie za tanie.
W jednym udało nam sie stargować do ceny którą zazwyczaj płacimy. Jednak Ania stwierdziła że przed płaceniem chce zobaczyć pokoje. No i niespodzianka... W jednym pokoju tak smierdziało odchodami że nie dało się tam wytrzymać nawet jednej minuty. Poprostu byłaby masakra gdybyśmy za to zapłacili.
Drugi hotel był za drogi więc pojechaliśmy do miasta obok poszukac czegoś innego.

Po drodze na autostradzie był zjazd na motel :D Oczywiście zjechaliśmy się zobaczyć. Motel był całkiem przyjemny, ale tez drogi i kobieta nie chciała się targować. Dodatkowo powiedziała że będzie miała dla nas pokój wolny dopiero za dwie godziny bo ma do 11:30 wynajęte... ;) Hhmmm... w związku z tym stwierdziliśmy że nie chyba nie chcemy tam zostawać ;)

Kolejne podejście było w Changhua. Nie mieliśmy mapy miasta, ale zasugerowaliśmy się że przy dworcu pewnie coś będzie. No i było. Nie za tanio ale była już 24 a my cały dzień w samochodzie, więc wzieliśmy w ciemno.
Hotel też obfitował w niespodzianki. Dziewczyny miały w pokoju akty powieszone na ścianach, a w łazience zamiast saszetek z szamponem i mydełek była jednorazowa maszynka do golenia i prezerwatywa ;) a w telewizji CNN i parę kanałów z filmami porno... Taki przytulny hotelik :D

Nastepnego dnia wróciliśmy do Lukangu bo chcieliśmy zobaczyć market z tradycyjnymi chińskimi rzeczami.

Okazało się że w mieście znajduje się dużo świątyń, czego przewodnik wcale nie opisał. Wydaje mi się że, ze wszystkich miast w których byliśmy, w Lukangu było najwięcej chińskich motywów. Poza świątyniami domy były ładnie przystrojone lampionami i na drzwiach były wymalowane chińskie wzorki.









No i nasz cel czyli market. Okazało się to był strzał w dziesiątkę. Lampiony, pałeczki, wachlarze, kaligrafia... Pełno pięknych rzeczy robionych, malowanych ręcznie przez tajwańczyków, a nie jakieś wydruki komputerowe czy produkcja taśmowa.

Tak nam się podobało że kupilismy tu dużo prezentów i pamiątek (ledwo się powstrzymałam żeby nie zjeść green tea cake'ów, które wysłałam rodzicom :D PYCHOTA)




Był też alko z robaczkami. Ale nie próbowaliśmy. Za to próbowalismy lokalnie wyrabianego wina. Pan nam ochoczo polewał bo myślał że coś kupimy bo mieliśmy dużo siatek w rękach. ALe my tylko popiliśmy, ja dodatkowo Panu oblałam stragan tym winem, bo kubeczek mi się wyślizgnął z rąk;) i poszliśmy dalej...


Zrobiliśmy sobie jeszcze potem przystanek w Changhua eby zobaczyć największy posąg Buddy na Tajwanie.



i był też przystanek w Yingge, w muzeum ceramiki. Jednak już tak mi się znudziło robienie zdjęć, że nie zrobiłam tam ani jednego;)


No i z powrotem w Taipei... Następnego dnia znowu szkoła. Ale postanowiliśmy jeszcze skorzystać z wieczoru i pójść na piwo. Mamy takie ulubione miejsce nad rzeką.

Zrobiliśmy też użytek z tradycyjnych migdałowych ciasteczek z Lukangu. Okazało się że są ochydne i nikt nie chciał ich jeść. Dobrze że nie przyszo mi do głowy wysyłac ich do Polski komuś na prezent;)
Były bardzo mączne i łatwo się kruszyły :D

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

jsli chodzi o swiatynie i zabytki, które pokazywalas na blogu, to chyba te sa najladniejsze :)
pzdr

Ola

PS> ale sie obijam dzisiaj :D a jutro bal ;)

Agatka pisze...

Rzeczywiście wLukangu było bardzo kolorowo. No i w jednej świątyni w środku było naprawdę pięknie, wszystko złocone i cały sufit w rzeźbieniach. A pamiętasz Tainan??? To był post chyba w październiku. Tam moim zdaniem chyba były najciekawsze świątynie ze wszystkich miejsc na Tajwanie. Tylko niestety nie jestem profesjonalnym fotografem i nie zawsze umiem ując całe piękno zwykłą cyfrówką...;)

My dzisiaj też się obijamy.
Znowu jest ciepło:) więc znowu możemy wieczorami siedzieć nad rzeką Ta pogoda tutaj jest naprawdę dziwna;)