Podróż była dosyć ciekawa. Dwa dni w samolocie są masakrą i cieszę się że z powrotem rozkładamy tą trasę na raty.
Na polskim lotnisku jak zwykle bez niespodzianek. Lepiej było w Londynie. Przylecieliśmy na Heathrow o 10am i mieliśmy wylot o 6pm dopiero. Więc pojechaliśmy sobie do centrum. Byliśmy na Piccadilly Square, Trafalgar Square. Zobaczyliśmy też Buckingham Palace, przeszliśmy kawałek Hyde Parkiem i zjedliśmy pyszne Fish&chips w knajpie obsługiwani oczywiście przez Polaków;) Parę fotek poniżej.
Ogólnie byliśmy bardzo zmęczeni i postanowiliśmy wrócić na lotnisko trochę wcześniej. I bardzo dobrze zrobiliśmy. Jak poszliśmy do check-in'u okazało się że wjeżdżając na Tajwan trzeba posiadać bilet wyjazdowy. Ani w ambasadzie, ani w liniach lotniczych nikt nam o tym nie powiedział. Mieliśmy papiery z uczelni że jedziemy na pół roku, mimo to dyskusja przy odprawie nic nie dała. Pani z Singapore Airlines powiedziała, że jak nie będziemy mieli biletu wyjazdowego to oni nie mogą nas wpuścić i że jeśli by nas wpuścili pomijając tą regulację imigracyjną to linia lotnicza zostałaby obarczona karą pieniężną. Spytaliśmy się czy może to być bilet to Manili. Pani się zgodziła więc Paweł poszedł do kafejki internetowej zarezerwować.
Okazało się na na całym Heathrow nie ma ani jednej kafejki z drukarką, a musieliśmy mieć to wydrukowane żeby pokazać na odprawie. Pani z Singapore Airlines powiedziała że oni w swoim biurze na lotnisku też nie mają drukarki co było na 100% wygodną ściemą. W końcu Paweł wybłagał faceta w informacji, który zarezerwował nam bilet i go wydrukował.
Zajęło to wszystko jakąś godzinę zanim Bun przeleciał całe lotnisko w poszukiwaniu drukarki i w końcu wydrukował bilet w informacji. Poszliśmy do check-in'u i dowiedzieliśmy się że wjeżdżając do Manili też trzeba okazać bilet wyjazdowy i że musimy mieć bilet do kraju w którym możemy legalnie przebywac bez wizy, itp. zaczęliśmy się kłócić że Pani z linii lotniczych z którą rozmawialiśmy o tym na początku zgodziła się na bilet do Manili. Okazało się że tamta kobieta poszła już do domu, a ta która obecnie z nami rozmawiała powiedziała że nas nie wpuści bez biletu wylotowego z Manili. Byliśmy już wkurzeni na maksa, mieliśmy pół godziny do zamknięcia odprawy i mieliśmy ochotę roznieść całe stanowisko Singapore Airlines.
W końcu byliśmy zmuszeni kupić na stanowisku Singapore Airlines bilety z Manili do Bangkoku (bo mieliśmy już wcześniej zrobioną rezerwację do Berlina z Bangkoku), które kosztowały nas więcej niż bilet powrotny do Europy. Jest fully refundable, więc w przyszłym tygodniu go zwracamy.
To chrzanienie się zajęło nam w sumie ze dwie godziny i całe szczęście że wróciliśmy na lotnisko wcześniej o godzinę, bo byśmy poprostu nie wylecieli tego dnia z Londynu. To jest jakaś masakra że oni stawiaja ludzi w takiej sytuacji i wogole nie informują o tych zasadach. Pani z linii lotniczych jeszcze nam tłumaczyła że nie jesteśmy pierwszymi osobami w takiej sytuacji i że często im się to zdarza/ O co kaman wogóle?????? Czyzby w ten sposób zmuszali ludzi żeby kupili jeszcze jeden przelot ich liniami?????? MASAKRA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Na szczeście odkupili trochę swoje winy bo linia jest naprawdę luksusowa. Na pokładzie dostaliśmy kocyk, poduszki, zestaw kosmetyków Givenchy, szczoteczki i pastę do zębów. Było pełno filmów do oglądania (m. in. Sex and the city ;)) i naprawdę pyszne jedzenie. Dostawało się menu jak w jakiejś restauracji i można było sobie wybrać potrawy. Podali wyczesaną sałatkę z owoców morza, bardzo dobre drugie danie na ciepło, ciepłe bułeczki, soki, alkoholi pełen wybór bez ograniczeń i lody na deser. Śniadanie było równie wypasione:)
W Singapurze już było spokojnie bo nie opuszczaliśmy strefy bezcłowej. Ale śmialiśmy się, że zaraz nas wywołają przez megafon i okaże się że znowu coś jest nie tak ;)
Wogóle lotnisko w Singapurze wypas - łazienki ładniejsze niż w niejednej drogiej restauracji, bezprzewodowy internet, fotele i kanapy, a nie plastikowe krzesełka jak na Okęciu.
Lot do Taipei już zleciał szybko bo znowu oglądaliśmy filmy.
Baliśmy się jeszcze trochę kontroli granicznej na lotnisku w Taipei, bo nie wiedzieliśmy czy bardzo sie będą czepiać. Ale poza baaaaardzo długą kolejką nie było żadnych problemów:)
That's me
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz